We Wrocławiu będąc, urzeknięty krasnalami zostałem. Z Małżonką szanowną cały dzień w upale skubańców szukaliśmy.…
Autor: Mateusz
Ostatinio w ramach turystyki pracoposzukiwawczej, miałem okazję trafić do Wrocławia. W okolice (między innymi, oczywiście) Fontanny Miejskiej.
Łał! Co wieczór odbywają się tam pokazy światła na wodzie. Naprawdę robi wrażenie. Gorąco polecam!
Jakoś się uwolnić od tego miejsca nie mogę. Wracam i wracam.
Ostatnio nawet przed 6 rano już koczowałem…
Część świeża, część lekko starszawa (vide OLT)
Smacznego ;)
Ostatnio, tak z głupia frant, odwiedziłem mieleckie lotnisko.
Kawałek pasa, z tradycjami, a co! Przy General Aviation dybanie pod płotem nie do końca ma sens, trza było spróbować poszwędać się w okolicach pasa i hangarów. Na początek weszliśmy na teren należący do mieleckich zakładów lotniczych. Przed hangarem stał Dromader, w hangarach Black Hawki – w końcu właścicielem jest Sikorsky. Na szczęście aparat miałem w plecaku, bo szybko nam wyperswadowano spacery po okolicy. Trudno.
Na szczęście kawałek dalej była szkoła Fly Polska. Weszliśmy do biura i z marszu zapytałem (bez specjalnych nadziei. W końcu płot nie jest taki zły), czy mogę porobić zdjęcia samolotom. Ku mojemu zaskoczeniu – mogłem! Instruktor zaprowadził mnie do hangaru, pokazał maszyny. Jak można było nie skorzystać z okazji! (pomimo smutku w oczach żony. Nikt nie mówił, że będzie lekko :) )
Miło, że jeszcze są miejsca w których nie traktują osoby z aparatem jak zbója czy innego szpiega.
No i czas na tzw. „headlinera” festiwalu – Petera Gabriela.
Fotograficznie – nie było już dla nas tak różowo – klasyka gatunku: 3 bez flesza (jakkolwiek coponiektórzy uparli się błyskać – bywa ;) ).
Muzycznie – łał. Po prostu. Muzyka, światło, deszcz (czerwony ;) ) – wszystko było niesamowite.
Chyba nie da się tego opisać. To po prostu trzeba przeżyć!
W krótkich żołnierskich słowach opisał to Michał Kowalewski. Polecam!
Heh.
Było się raz, poszło się znowu.
W dzień niby cieplej. Tylko że nie bardzo. Ale za to chmury burzowe wyglądają bosko. :)
Na okładkę – ikona Balic/EPKK, czyli…… Ryanair! :)
Smacznego!
… dzisiaj w Balicach.
Czyli tak na prawdę nawet nie wczoraj, tylko przedwczoraj.
Chciało mięsię pomarznąć, pomęczyć słuch i w ogóle.
Wszystko, coby zobaczyć jak ląduje Ryanair, a po nim Ryanair i potem Ryanair no i… Tak! Ryanair :)
A między Ryanairami jakiś Eurolot czy inny Norwegian.
(PS – to nie jest spotterka. Nie ma nigdzie numerów maszyn :) )
Ciepło, przyroda budzi się do życia, aż się chce łazić z aparatem i kiczyki popełniać.
Kraków ma to do siebie, że leży w niecce. Dlatego też w lecie mieście powietrze się „kisi” – jest zaduch. A wiosną i jesienią zalega mgła.
Byle do wiosny! :)
Marzec, 6 rano, minus 6 stopni, czyste niebo.
Kiczyki, ale ile radości ich popełnienie dostarczyło :)
Znaczy – idzie wiosna!
Miałem w sobotę okazję uczestniczyć w wystawie i prelekcji Sławka „hesji” Krajniewskiego ze Stowarzyszenia Polskich…
U swojego producenta aparatu lubię podejście do użytkownika (no… nie tylko, ale to zupełnie inna opowieść). Mniej więcej dwa razy do roku jest organizowany (i dofinansowywany) plener fotograficzny. Można się spotkać z ludźmi znanymi, i z internetu, i z forum systemowego. Można naprawdę sporo pogadać o fotografii w zacnym gronie. Można posłuchać wykładów. Można uczestniczyć w warsztatach. Można spotkać zawodowców. A wieczorem można też się też czegoś napić :)
Poniższe zdjęcia to głęboka szuflada. Zostały zrobione 2 lata temu w Ostrowcu Świętokrzyskim, właśnie na takim plenerze. Może wyjazd nie nauczył mnie technikałek, nie udoskonalił obsługi aparatu, nie uczynił debeściakiem. Ale chyba nie o to chodziło. Z takich spotkań dla mnie najważniejsze są wnioski, które sam wyciągam. W przypadku zabawy zapałkami, nauczyłem się jednej rzeczy: nie bój się zdecydowanie ciąć kadru. Asekuranctwo jest nudne.
Smacznego!
No i to by było na tyle :)
Dla mnie sezon lotniczy się już kończy (nie sądzę, żebym na Axalp w październiku dotarł). Miałem być na dwóch pokazach, byłem na dwóch. Co prawda innych, niż zakładałem, ale trudno :) A migawka kłapnęła od czerwca prawie 10 000 razy…
Podsumowując – radomski Airshow zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Porządna impreza na europejskim poziomie. Nie ma się czego wstydzić.
Natomiast Dni NATO w Ostrawie – baaardzo fajna impreza (niech żyje pole kapusty/buraków za lotniskiem), ale organizacyjnie wypadło gorzej niż Radom. Zobaczymy za rok :)
W ramach odkopywania się – część druga z tegorocznych ostrawskich pokazów militarnych.
Pora na samoloty. Tym razem lekko je przesunąłem na drugi plan. Przez czołgi… Tak bestie przykuły moją uwagę, że samoloty jakoś mniej mnie pociągały… Szkoda, że mogłem być tylko w ciągu jednego dnia. Trudno się mówi.
Ale i tak cóś upolować się udało: poniżej kilkanaście zdjęć lotniczych z pokazów dynamicznych na Nato Days 2011 w Ostrawie. Howgh :)
(kliknij w obrazek, aby przejść dalej)
Wozidła, znaczy to, co jeździ :) Czołgi, samochody, transportery opancerzone, mobilne artylerie, wyrzutnie rakiet, stanowiska przeciwlotnicze. Oprócz tego – pokazy oddziałów specjalnych, operacji wojskowych z użyciem wszelkiego dostępnego sprzętu, zarówno jeżdżącego jak i latającego. Pod szyldem NATO. I wszystko okraszone wybuchami granatów, hukiem artylerii, wystrzałami z broni ręcznej… Oj, działo się!
Tak właśnie prezentują się „Dni NATO” – odbywająca się po raz dziesiąty impreza mająca przybliżyć szerszej publiczności sprzęt NATO. Wszystko to na lotnisku w okolicach Czeskiej Ostrawy.
Dzisiaj mała porcja zdjęć sprzętu jeżdżącego. Na latający przyjdzie pora, jak się odrobię. A co! Wśród zdjęć – moja nowa miłość. Czołgi. One są… Sexy :)