ŚDM to impreza, o której wie każdy. Z jednej strony – sparaliżowane i pozbawione mieszkańców miasto, z drugiej – mnóstwo genialnej, pozytywnej energii i kolorowej młodzieży z całego świata.
Zapraszam na relację z ŚDM „po mojemu”.
Bardzo lubię to zdjęcie.
Kolor ubrania, czy skóry jest tutaj nieistotny. Chodzi o dwójkę młodych ludzi, a nie milionowy tłum, który był wszędzie. Ale ten tłum składał się z pojedynczych osób, ze swoją historią, swoimi emocjami.
Kręciłem się w Brzegach, zmęczony słońcem, hałasem, tłumem – trafiłem na polankę, gdzie spotkałem tę parę. Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że krążę z aparatem. Ale była tak szczęśliwa, że nie przeszkadzała jej moja obecność. Sam nawet aż jej szczęście poczułem, będąc obok, obserwując, podglądając. Ba, nawet, w sposób młodzieńczy, może trochę naiwny, ale szczery i prawdziwy – chciała to szczęście wyrzucić z siebie, wykrzyczeć, wytańczyć, w jakikolwiek sposób podzielić się z całym światem. Z czego skwapliwie skorzystałem.
Nie ważne, czy to miłość jej życia. Nieważne, co było potem – to była jej chwila, jej emocje i jej dni młodzieży.
Ten piękny, kolorowy tłum składał się z milionów takich emocji, takich chwil.
Każdy tłum składa się z żywych jednostek. I nie ważny jest kolor skóry, kolor ubrania, wyznanie, narodowość, język – wszyscy jesteśmy tak samo ludźmi. Wszyscy śmiejemy się, płaczemy, kochamy – czujemy w środku.
Dla mnie tym były Światowe Dni Młodzieży.
Chwilę wcześniej byłem w Kostrzynie nad Odrą na przystanku Woodstock – impreza o bardzo podobnej energii. Tylko mniejsza i bez Papieża, więc tam nie było policjantów z bronią automatyczną.
Mniej więcej przez 15 minut po przejeździe kolumny Biura Ochrony Rządu, przestawał działać mi telefon. Najszybciej wracała możliwość dzwonienia, internet – na samym końcu.
Kraków jakby wymarł – bardzo niewielu mieszkańców było widać na ulicy.
Sektor pod oknem papieskim był bardzo mały, trzeba było być jak najwcześniej, żeby być blisko – ludzie chcieli być jak najbliżej, co kończyło się omdlewaniem osób stojących w pierwszym rzędzie, które były dociskane do barierek przez tłum za plecami.
We wtorek w nocy zaplombowano i zamknięto Wawel – we środę, zaraz po przylocie, tam właśnie udał się Papież.
Przez cały tydzień cały Kraków był pełen pielgrzymów. Ale Rynek Główny był epicentrum zabawy, śpiewów, tańców.
Wedle danych na dziś – we mszy w Brzegach uczestniczyło albo 2,2 miliona pielgrzymów, albo „tylko” półtora miliona. Zależy, czy ludzi liczył organizator, czy policja.
Plac Wszystkich Świętych był od środy zamknięty na wysokości ulicy Brackiej. Ale, ze względu na ograniczone miejsce naprzeciwko okna papieskiego – to tutaj gromadzili się wierni.
Instagram