Festiwal, festiwal i po festiwalu. Jak od sześciu lat mam w zwyczaju – tydzień czerwca…
Tag: LFO
Przedzierając się przez niezmierzone dysku otchłanie, takie cóś sobie znalazłem. Ustrzelone toto w zeszłym (2013)…
No i czas na tzw. „headlinera” festiwalu – Petera Gabriela.
Fotograficznie – nie było już dla nas tak różowo – klasyka gatunku: 3 bez flesza (jakkolwiek coponiektórzy uparli się błyskać – bywa ;) ).
Muzycznie – łał. Po prostu. Muzyka, światło, deszcz (czerwony ;) ) – wszystko było niesamowite.
Chyba nie da się tego opisać. To po prostu trzeba przeżyć!
W krótkich żołnierskich słowach opisał to Michał Kowalewski. Polecam!
I czas na drugą część koncertu z oświęcimskiego rynku: Maroon Town i Dżem.
Jest coś magicznego w takich „rynkowych” koncertach. Z jednej strony – niby wyśmiewane „święto ziemniaka”. Z drugiej: naprawdę świetna za bawa. Po pierwsze – publiczność mniej zblazowana, czy rozpieszczona niż ta „wielkomiejska”. Po drugie – wykonawcy są bliżej publiczności. A stanie w „fosie” (czyli wybiegu dla fotografów i ochrony) na takich koncertach też jest zupełnie inne. Jest coś magicznego w znajdowaniu się na styku dwóch stron barykady, dwóch spotykających się energii.
Smacznego!
LFO – czyli Life Festival Oświęcim.
Tegoroczna edycja trwała od 10 do 13 maja. Zakończyła się niezapomnianym koncertem Petera Gabriela. Ale wcześniej atrakcji nie brakowało: w sobotę, 12 V na oświęcimskim rynku wystąpił Shachar, Sara Lugo, Maroon Town i na koniec dobrze wszystkim znany Dżem.
Jak co roku, nie mogło mnie tam zabraknąć.
Na początek – kilka zdjęć dwóch pierwszych wykonawców.